sala dostępna dla niepełnosprawnych
Livio Senigalliesi
Fotografem zostałem przypadkiem. Dorastałem w biednej rodzinie, w przemysłowej dzielnicy Mediolanu, na północy Włoch. Moim przeznaczeniem miała być praca robotnika w fabryce. Po odbyciu służby wojskowej znajomy poprosił mnie o asystowanie w studiu fotograficznym i moje życie nagle potoczyło się inaczej…
WYSTAWA
WYSTAWA
Gdy byłem młody, uwielbiałem czytać książki: przygodowe, historie ludzi żyjących na innych kontynentach, z innych kultur… Kiedy więc zarobiłem swoje pierwsze pieniądze, zacząłem marzyć o podróżach i zawodzie z nimi związanym. Z wielką pokorą, studiując technikę wielkich fotografów z przeszłości i tych, którzy dokumentowali wojnę w Wietnamie, podchodziłem do reportażu i fotografii społecznej.
Lata 70. XX wieku zdominowały ideały polityczne – pacyfizm i nastroje antywojenne. Te kwestie były ważna dla mojego pokolenia i wierzę, że zostałem fotografem wojennym, aby protestować przeciwko wojnie, przemocy i śmierci.
Przez kilka lat zajmowałem się kwestiami społecznymi we Włoszech, następnie poświęciłem się krajom Europy Wschodniej. Życie przez dłuższy czas, w krajach pod sowiecką okupacją pozwoliło mi zrozumieć wiele rzeczy, nauczyć się niemieckiej i rosyjskiej kultury oraz języków słowiańskich.
Kiedy upadł mur berliński w listopadzie 1989 r., już tam byłem. Mieszkałem w Berlinie Wschodnim. Uzyskałem specjalną akredytację, która pozwalała mi podróżować i fotografować w NRD. Miałem szczęście udokumentować kraj, który zmieniał się na zawsze i te zdjęcia przeszły do historii. Byłem we właściwym miejscu, we właściwym czasie. Zacząłem współpracować z największymi międzynarodowymi gazetami i doświadczać historii na bieżąco.
Potem przeniosłem się do Moskwy. W dniach przewrotu (lato 1991 r.) byłem na Kremlu, kiedy prezydent Gorbaczow został aresztowany przez agentów KGB. Do władzy doszedł Borys Jelcyn, a potężny Związek Radziecki stopił się, jak śnieg w słońcu.
W 1991 roku wybuchł konflikt w Jugosławii i moją drogę przecięła wojna. To było ciężkie, wyniszczające doświadczenie, które zupełnie pochłonęło mnie i całą moją energię. Nie było już miejsca na miłość i normalne życie. Śmierć weszła mi do głowy, w moje serce, przez lata żyłem, jak w ciemnym tunelu… Wegetowałem jak zwierzę w zniszczonych domach, w piwnicach, w okopach z żołnierzami. Jak szczur…
Straciłem poczucie normalnego życia. Nie mogę zapomnieć o Sarajewie i innych skrwawionych miejscach, w których spędziłem pieprzone 10 lat mojego życia. Zimno, głód i strach były moją codziennością.
Poświęcenie było ogromne, ale przyniosło mi satysfakcję: moje zdjęcia publikowano na całym świecie. Podczas przerw w wojnie w Jugosławii otrzymałem wiele zleceń: na dokumentowania ludobójstwa w Ruandzie w 1994 roku czy konfliktów zbrojnych w Czeczenii, Palestynie, Libanie, Sudanie, Afganistanie i Iraku. Zostałem w tym specjalistą…
Otrzymałem wiele nagród i zorganizowałem setki wystaw objazdowych.
Takie ryzykowne życie wiele mnie kosztowało. Cierpię na zespół pourazowy (PTSD). Noce są pełne koszmarów. Zbyt długo byłem narażony na ból. Za dużo zabitych, za dużo cierpienia. Teraz czas przekazać moje doświadczenia studentom dziennikarstwa i napisać pamiętnik, bo każdy musi znać okrucieństwo i dziedzictwo wojny.