sala dostępna dla niepełnosprawnych
Walter Schels
Urodził się w 1936 roku, od 1990 r. mieszka i pracuje w Hamburgu. Z zamiłowania jest portrecistą zafascynowanym fizjonomią ludzi i zwierząt. Pracował z osobistościami takimi jak: Andy Warhol, Dalajlama, Yehudi Menuhin czy Angela Merkel.
Schels dorastał wśród kotów, psów, świń i kurczaków i fotografował zwierzęta jak ludzi: w swoim studio, aparatem wielkoformatowym, z wielką powagą i głęboką chęcią uchwycenia istoty fotografowanego zwierzęcia.
Do lat 60. XX wieku pracował jako dekorator wystaw dla dużych domów mody w Barcelonie, Kanadzie i Genewie. Następnie udał się do Nowego Jorku, gdzie został fotografem mody.
W 1970 roku wrócił do Niemiec i otworzył własne studio. Przez wiele lat realizował międzynarodowe kampanie dla firm takich jak: PanAm, Lufthansa, L’Oréal czy BMW; fotografował także pokazy mody i ilustrował artykuły dla ważnych magazynów.
Na początku lat 90. XX wieku Schels coraz bardziej poświęcał się własnym projektom artystycznym. Kluczowym doświadczeniem było dla niego zlecenie z magazynu „Eltern”: w 1974 roku sfotografował narodziny dziecka z okazji powstania pisma.
W cyklach fotograficznych i długoterminowych projektach Schels przez wiele lat poświęcił się obserwowaniu ludzkiej egzystencji, w ekstremalnych sytuacjach. Fotografował osoby niewidome, niepełnosprawnych: rzemieślników, artystów i dzieci, wcześniaki, młodzież transseksualną oraz pacjentów hospicjów przed i po śmierci.
Opublikował wiele książek, jego prace były pokazywane na wystawach w kraju i za granicą; znajdują się w ważnych kolekcjach sztuki.
WYSTAWA
WYSTAWA
My ludzie, od tysięcy lat dzielimy przestrzeń życiową ze zwierzętami. Są dla nas źródłem pożywienia, niezawodnymi pomocnikami i towarzyszami, tematem opowieści, mitów i obrazów. Ale co się dzieje w ich głowach? Czy zwierzęta mają taką samą psychikę, myśli, uczucia, jak my? Jak bardzo jesteśmy podobni?
Zaskoczeni i dziwnie wzruszeni, stajemy przed twarzami zwierząt, które przypominają ludzkie rysy. Dekadencja na obliczu kota, melancholia w oczach małpy, uważność w spojrzeniu słonia… Tworzone przez nas skojarzenia przypominają dialektykę charakteru i aparycji, którą analizowali osiemnastowieczni fizjonomiści, a Schels robi to w swoich obrazach ludzi i zwierząt.
Na początku wykorzystywałem portrety ludzi, jako modele w mojej pracy ze zwierzętami, ale szybko to się zmieniło. Do portretów ludzi chciałem mieć twarze „zwierzęce”, bez póz i zbędnych uśmiechów, bez pytania: „Jak wyglądam?”
Większość celebrytów ma doświadczenie przed kamerą – uśmiechają się automatycznie. Część mojej pracy polega na fotografowaniu tego uśmiechu. Zwierzęta nie rozpoznają swoich lustrzanych odbić i prawdopodobnie nie przejmują się swoim wyglądem. Tę postawę samoakceptacji odnajdywałem najczęściej u osób mocno starszych. I u dzieci, które zupełnie nie zdają sobie sprawy z tego, jak wyglądają.
Jednak ludzie i zwierzęta są spokrewnieni, a zwierzęta też chcą być kochane. Dobrze rozwinięty instynkt pozwala im bardzo szybko określić, czy są lubiane, czy nie. Psy, koty i wiele innych zwierząt nie boją się okazywać swoich uczuć. Być może dlatego czasami myślimy, że rozpoznajemy starannie ukrytą część naszej duszy w fizjonomii zwierzęcia.